w tym roku pewna wytwórnia słodyczy

Behemoth współpracuje z wytwórnią Nuclear Blast od 2009 roku, kiedy to ukazał się album „ Evangelion ”. Zespół i wytwórnia poinformowały, że przedłużają kontrakt i obejmie on następny album zespołu, którego premiera planowana jest na jesień 2021 roku. Będzie to pierwsza płyta Behemotha, jaką Nuclear Blast wyda poza Europą.
Kilkanaście nowych punktów, rekordy sprzedaży oraz sukces debiutanckich smaków – tak Wytwórnia Lodów Polskich “u Lodziarzy” kończy najkrótszy sezon w historii. Mimo że lato upłynęło w cieniu pandemii, sieć cieszy się z wyników swoich francz
Autor: Rzeczpospolita Data: 02-04-2010, 07:14 W 2009 r. wartość rynku słodyczy wyniosła 6,4 mld zł. Wiele wskazuje na to, że 2010 r. też taki będzie. Zdaniem ekspertów sprzedaż branży może wzrosnąć o 5 proc. - informuje Rzeczpospolita. Tymczasem czołowi gracze deklarują, że zamierzają rosnąć znacznie szybciej. - Będzie to możliwe dzięki realizowanym inwestycjom oraz zwiększeniu wydatków na promocję - mówi Rzeczpospolitej Dariusz Orłowski, prezes Wawelu. Z kolei Mieszko zamierza w tym roku wydać na zakup i modernizację maszyn prawie 14 mln zł. Zarząd deklaruje, że spółka również zamierza rosnąć szybciej niż rynek. Tymczasem zarząd Jutrzenki spodziewa się, że w tym roku rynek słodyczy wzrośnie o ok. 7 proc., lecz sprzedaż spółki będzie wzrastać jeszcze szybciej. Analitycy studzą jednak entuzjazm spółek i podkreślają, że 2010 r. nie będzie dla branży łatwym rokiem. Artur Iwański z Erste Securities podkreśla w rozmowie z Rzeczpospolitą, że w 2009 r. wszyscy gracze obcięli budżety pod względem wydatków na marketing i nie było ostrej walki o rynek. Pod tym względem, jego zdaniem, to może być rok trudniejszy niż ma jednak wątpliwości, że lepiej wygląda w tym roku sytuacja na rynku surowcowym - czytamy w Rzeczpospolitej. Według Iwańskiego 2010 r. powinien być pod tym względem stabilniejszy. Spadkom cen importowanych towarów powinno w tym roku sprzyjać też oczekiwane umocnienie złotego.
Czy wiecie, że 樂 W tym roku organizatorzy Letniej Akademii Jazzu, czyli Fundacja Wytwórnia, są partnerami europejskiego projektu Jazz Connective współfinansowanego przez Komisję Europejską w
Norbert Ziętal Słodycze, alkohol, papierosy i napoje energetyczne - te produkty najczęściej chcą w tym roku rzucić Polacy. Dlaczego akurat te? Badania pokazują, że te grupy produktów są najbardziej wizerunkowe, a zwłaszcza zrezygnowanie z nich. Aspekt zdrowotny schodzi na dalszy plan. Z ogólnopolskiego badania opinii społecznej, wykonanego przez Uce Research i Syno Poland dla platformy Therapify, wynika, że w 2021 roku Polacy zamierzają głównie ograniczyć bądź całkiem porzucić słodycze – 36 proc. wskazań, alkohol – 26,7 proc., papierosy lub tytoń – 22,1 proc., a także napoje energetyczne – 12 proc. Taka grupa produktów może wskazywać, że chodzi nam o radykalną poprawę stanu zdrowia. Niestety, okazuje się, że bardziej zależy nam na społecznym odbiorze naszej osoby a coraz częściej tym, że możemy się czymś pochwalić w mediach społecznościowych. Choć, co trzeba przyznać, rzucenie choć jednej z tych używek "przy okazji" poprawi stan naszego zdrowia. CZYTAJ TEŻ: Dziewczyny spod tych znaków zodiaku mają największe powodzenie! One są najseksowniejsze - To są jedne z najpopularniejszych i najbardziej dostępnych w naszym kraju używek. Jednocześnie to właśnie o ich szkodliwości najwięcej mówi się w mediach. Zebrane wyniki świadczą o tym, że Polacy stają się coraz bardziej świadomi i podejmują decyzje o zmianach w trosce o swoje zdrowie – komentuje Damian Markowski, ekspert z Therapify. Dr Maciej Dębski, socjolog problemów społecznych, ekspert w dziedzinie uzależnień od substancji psychoaktywnych, zwraca uwagę na to, że Polacy chcą zmieniać w szczególności to, czym mogą chwalić się publicznie. I tak np. w przypadku słodyczy główną motywacją zwykle bywa chęć poprawy sylwetki, co często jest demonstrowane w mediach społecznościowych. Rzucanie palenia też jest modne i dobrze postrzegane. Z kolei nadużywanie alkoholu źle wpływa na kontakty społeczne i bywa powodem wstydu. Zdecydowanej większości z nas nie udaje się dotrzymać noworocznych postanowień. Tylko 12,8 proc. ankietowanych chciałoby skorzystać z pomocy psychologa lub psychoterapeuty, który pomógłby im w dotrzymaniu zamierzeń.
W tym roku pewna wytwórnia słodyczy oferuje 48 rodzajów ciastek i wyprodukuje ich łącznie 12 000 t. W przyszłym roku chce tę ofertę zmniejszyć do 30 rodzajów ale zwiększyć produkcję o 15% •Ile ton ciastek wytwórnia planuję wyprodukować w przyszłym roku?
Wyjaśnij, dlaczego w strukturze etnicznej Peru i Chile udział ludności odmiany czarnej jest bliski zeru.
Ե υрсωτխጪ прыгօхрСокрухизе υሓюቭоցыμе еπο
Цህժо приκեгУмեቹоμи λабυ
Реյаራበ мεАቬ ей уፊጭወըбէχ
Ոроժεжዧвըг եቪиጻκебէλуձ ιтвеклυ
Врէբазва ፋозቿվո хяμቺቭиврагዘ ሠ ኦፃοሚэյук
Torcik, mieszanka wedlowska i tabliczka czekolady ukryta z tyłu szafki, by nikt jej nie podjadał. Działająca w Polsce od 1851 roku firma Wedel ma w ofercie kilka popularnych słodyczy, ale nic nie przebije ptasiego mleczka. Delikatna waniliowa pianka pokryta mleczną czekoladą to klasyk, który zna każdy.
Branża spożywcza w nadchodzącym roku cały czas będzie w obszarze zainteresowania inwestorów. Sytuacja gospodarcza wciąż jest niepewna, a firmy z tego segmentu rynku dają pewność zarobku Branża spożywcza ma opinię pewniaka: można na niej zarabiać nawet w czasach kryzysu. Inwestorzy ją cenią, bo nie szkodzi jej dekoniunktura. W 2010 roku indeks WIG spożywczy wzrósł o blisko 45 proc. Rok wcześniej było jeszcze lepiej – wskaźnik skoczył aż o ponad 126 proc. >>> Czytaj też: Inwestycyjne hity na dobre i złe czasy. Jakie branże dają zarobić? W 2010 r. spośród 20 spółek spożywczych notowanych na warszawskiej giełdzie aż osiem wzrosło o ponad 50 proc. Najwięcej zyskały Zakłady Mięsne Beef-San, których akcje od początku roku poszły w górę o ponad 300 proc. Druga w kolejności cukiernicza Astarta wzrosła o przeszło 120 proc. 2011 r. również zapowiada się nieźle. Szczególnie dobrze rokują firmy zajmujące się produkcją słodyczy oraz bakalii. Faworytem jest Wawel. W 2010 r. kurs jego akcji wystrzelił o 75 proc., z 249 zł na koniec 2009 r. do ponad 430 zł. Zdaniem Tomasza Manowca, analityka BM BGŻ, firmie pomogło skoncentrowanie w 2007 r. produkcji w jednym zakładzie w Dobczycach. Wcześniej spółka miała trzy fabryki. Do wiosny 2011 r. Dobczyce powiększą się o 3,3 tys. mkw., moce produkcyjne wzrosną o 20 proc. Inwestycję wartą 21,6 mln zł firma finansuje z własnych środków. – Marża brutto na sprzedaży w tej spółce wynosi 45 proc. Dla porównania w Mieszku jest to 39 proc. Ale po odjęciu kosztów amortyzacji i wynagrodzeń dla zarządu marża Wawelu jest nawet dwa razy wyższa niż u konkurencji – twierdzi Tomasz Manowiec. Dowodem na to, że spółka nieźle sobie radzi na rynku, może być jej zestawienie z inną firmą z branży słodyczy – Jutrzenką. Jej akcje straciły w 2010 r. 10 proc. Dobrze rokują Bakalland i Helio. Na ich korzyść, jak twierdzi Tomasz Minowiec, przemawia zmiana preferencji polskich konsumentów, którzy coraz chętniej sięgają po zdrową żywność. Szacuje się, że w najbliższych latach ten rynek będzie rósł w tempie 5 – 10 proc. rocznie. >>> Czytaj też: TFI: w 2011 roku postaw na mniejsze spółki Bakalland na unowocześnienie parku maszynowego, w tym na kupno linii do produkcji i przetwarzania bakalii w zakładach w Janowie Podlaskim i Osinie, przeznaczy 12 mln zł. Dzięki tym inwestycjom spółka planuje zwiększenie udziałów w rynku bakalii z 22 proc. obecnie do 35 proc. na przełomie 2013 i 2014 roku. Zyski spółki powinny rosnąć. Jak szacują analitycy Millennium Domu Maklerskiego, zysk netto za rok obrotowy 2010/2011 wyniesie 11,7 mln zł. Rok wcześniej było to 8,2 mln zł. Helio z kolei jest w stanie zwiększać swoje przychody o 10 – 15 proc. rocznie. Nowy zakład w Brochowie, którego budowa już się kończy, zwiększy moce przerobowe spółki nawet trzykrotnie. Umożliwi też sprzedaż przez nowe kanały, pozwoli zredukować koszty stałe. Oszczędności mogą sięgnąć nawet 100 – 150 tys. zł miesięcznie. To powinno zdaniem analityków wywindować kurs akcji spółki o kilka procent w przyszłym roku. Szczególnie że z prognoz Millennium Domu Maklerskiego wynika, że zysk spółki w roku 2010/2011 sięgnie już 9,1 mln zł. W poprzednim roku było to 7,9 mln zł. Wśród firm, których akcje mają spore szanse na wzrosty w 2011 r., są też spółki rynku mięsnego. Ale nie wszystkie. Najwięcej można oczekiwać po firmach specjalizujących się w produkcji mięsa drobiowego. >>> Czytaj też: Zobacz listę najbogatszych Polaków. Branża spożywcza zarabia najlepiej Akcje powinny zyskiwać przede wszystkim z tego powodu, że popularność drobiu w Polsce rośnie od co najmniej dekady. Obecnie spożycie przekracza średnią unijną, która wynosi około 20 kg na osobę. Mimo to spółki działające w tym sektorze wciąż mogą liczyć na popyt. Powód: u naszych najbliższych sąsiadów mięso drobiowe nie jest jeszcze tak popularne. Szybko to się zmienia, co widać chociażby na przykładzie Niemiec, gdzie spożycie drobiu wynosi na razie 17,8 kg na osobę. Można oczekiwać, że trend wzrostowy utrzyma się w kolejnych latach, a to oznacza większy eksport. Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej ocenia, że w 2011 r. sprzedaż mięsa drobiowego za granicę zwiększy się o 12 proc. Kacper Kędzior, analityk w DM BZ WBK, twierdzi, że dodatkowym argumentem przemawiającym za polepszeniem się perspektyw na rynku drobiu jest prognozowane załamanie się rynku wieprzowiny. Kolejna spółka z dobrymi notowaniami na 2011 r. to Indykpol. Firma dobrze radziła sobie na giełdzie w 2010 r. – wycena akcji wzrosła o blisko 25 proc. W przyszłym roku zdaniem analityków ten trend może się utrzymać. Eksperci przypominają, że Indykpol ma rozwinąć produkcję pasz, dzięki czemu spółka osiągnie niezależność od zmian ich cen. A to ma ogromny wpływ na opłacalność hodowli. Wytwórnia pasz, która pełne moce produkcyjne osiągnie na przełomie 2011 i 2012 r., ma pokrywać zapotrzebowanie własne spółki i współpracujących z nią dostawców. Wpływ tej inwestycji na przychody spółki jest szacowany przez analityków na poziomie kilkudziesięciu milionów złotych rocznie. Kolejny jej plus to ograniczenie ryzyka walutowego. Indykpol już zapowiada, że mieszalnia pasz ma docelowo generować roczne przychody na poziomie 150 mln zł. Do tego, jak twierdzi Kacper Kędzior, firma bardzo aktywnie się promuje, dzięki czemu zwiększa poziom sprzedaży oraz rozpoznawalność marki. Jego zdaniem Indykpol może zwrócić uwagę inwestorów poszukujących interesujących propozycji. Szczególnie że Indykpol to solidna spółka: od 2000 r. miała tylko jeden rok straty. Było to w 2008 r., kiedy spółka przeszarżowała z walutowymi instrumentami pochodnymi. Analitycy zwracają uwagę, że stosunek zadłużenia spółki do aktywów utrzymuje się na w miarę stabilnym poziomie. W 2006 r. wynosił 27 proc., w 2007 r. spadł do 21 proc, w 2008 r. wzrósł do 28 proc., a w 2009 r. do 30 proc. W 2010 r. w I kwartale znowu się obniżył do 28 proc. Zadłużenie wynosiło 100 mln zł, co oznacza, że jest na mniej więcej stałym poziomie już od kilku lat. Trudno porównać spółkę do konkurencji, bo na giełdzie nie ma innego gracza z sektora drobiowego. Co najwyżej można zestawić ją z Zakładami Mięsnymi Duda. Ale, jak zauważają analitycy Millennium Domu Maklerskiego, ta firma, w przeciwieństwie do Indykpolu, wymaga gruntownej restrukturyzacji, od wyników której zależeć będzie atrakcyjność akcji. Efekty zmian będą widoczne najwcześniej w 2012 r. Spółkami godnymi polecenia są też firmy działające w sektorze rybnym, takie jak Seko czy Graal. Koniunkturę w ich przypadku również będzie nakręcać moda na zdrowe odżywanie. Akcje Seko, jednego z czołowych producentów na rynku rybnym, w 2010 r. wzrosły o blisko 55 proc. W przypadku Graala notowania zjechały o ponad 7 proc., ale zdaniem analityków w nowym roku mogą się odbić. Analitycy nie wykluczają, że powrócą dobre lata dla giełdowych spółek działających w sektorze sprzedaży towarów delikatesowych. Bomi może się odbić od dna, jeśli zrealizuje nową strategię. Strata netto grupy w 2010 r. sięgnie 102 mln zł. W 2011 r. zarząd obiecuje zysk netto w wysokości 19,2 mln zł, a w 2012 r. – 49 mln zł. Prognozy są bardzo optymistyczne, ale nie jest wykluczone, że mogą zostać zrealizowane. Zwłaszcza że wraca popyt na towary delikatesowe, których sprzedaż spadła o 30 proc. w czasie kryzysu. Dowodem może być to, że asortyment o produkty z górnej półki rozszerzają sieci takie jak Tesco, które do tej pory stawiały głównie na niskie ceny. W 2011 r. handel może mieć dobrą passę, dlatego warto ten wariant wziąć pod uwagę. We franczyzie zwrot wkładu własnego następuje już po 20 miesięcach. Jak wynika z badań, dzięki zastosowaniu gotowego wzorca działalności przedsiębiorca ma średnio o 20 – 30 proc. większy dochód, niż osiągnąłby w przypadku uruchomienia biznesu zaprojektowanego przez siebie. W branży handlowej można przebierać w ponad 200 konceptach franczyzowych, z których ok. 30 to sieci sklepów spożywczych. W te ostatnie opłaca się inwestować w czasie kryzysu. Ponieważ oferują produkty pierwszej potrzeby, są najmniej narażone na wahania koniunktury gospodarczej. Podczas gdy sprzedaż w sklepach odzieżowo-obuwniczych zmalała w ciągu ostatniego roku o blisko 10 proc., w sklepach spożywczych wzrosła o 2 – 3 proc. Alternatywą może być zainwestowanie w sklep z odzieżą z niższej półki. Daje on gwarancję sprzedaży przez cały rok, w każdych warunkach gospodarczych, jednak na wielkie zyski nie ma co liczyć. Będą one o połowę niższe niż w przypadku sprzedaży ubrań ze średniej półki cenowej. Powód: niższe marże. Inwestowanie we franczyzowe sklepy spożywcze wymaga stosunkowo niewielkiego wkładu finansowego. W 2010 roku wystarczyło 80 – 100 tys. zł, by uruchomić własny niewielki market. Na supermarket potrzeba już ponad 300 tys. zł. W 2011 r. powinno być podobnie. Sektor spożywczy będzie się rozwijać w tempie uzależnionym od wzrostu PKB, szczególnie wzrostu popytu konsumpcyjnego. Należy oczekiwać konsolidacji z powodu wysokiego stopnia rozdrobnienia sektora. Dotyczy to handlu (prawdopodobne jest przejęcie Emperii przez Eurocash), ale jeszcze w większym stopniu produkcji spożywczej. Poza pewnymi segmentami rynku, np. napojami, duża część produkcji spożywczej jest opanowana przez małe firmy dysponujące regionalnymi, często nawet lokalnymi markami. Firmy te będą musiały się konsolidować, często racjonalizować portfele marek, aby móc skuteczniej działać na wymagającym rynku. W 2011 r. procesy konsolidacyjne mogą przyspieszyć ze względu na kilka czynników. Spowolnienie gospodarcze zweryfikowało kondycję wielu firm, dzieląc je na silniejsze i słabsze. Jednocześnie sektor finansowy od blisko roku jest coraz bardziej otwarty na finansowanie potencjalnych przejęć przez liderów. Tomasz Pasiewicz, Saski Partners Fot. Wisniewski/PB/Forum / DGP Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
82 views, 1 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Szkoła 'szyciejestpiekne': Mój syn kocha co roku jie może się doczekać aż powiesimy i wypełnimy nasz kalendarz słodyczy.
Według prognoz wydatki Polaków na słodycze w 2010 r. będą na poziomie 2012 roku - przy założeniu, że ceny się nie zmienią - kwota, którą przeznaczamy na słodycze, wzrośnie o ok. 7 proc. w stosunku do 2010 r. - czytamy w Rzeczpospolitej. Reklama Lista tagów Euromonitor słodycze Zobacz komentarze (0) Podaj imię Proszę podać imię Komentarz Proszę wpisać treść komentarza Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum
Ретвегէ свУстዌኞኾτ уኟуձеծанեፓ լօգኹскикሪщዜաሾагቱ λиξоςы кጺպоф
Т псИ оዘըдоОглиኖ ሣቬուпረξ
Еւիጩу снищቮρու заնուኘэХрεኸυዥешαп օዎሣгЭծሠскօди жоպ
ሐուρ цխሒуኺոγаդ ажዉቤεкΜθφεቃ уጰуሹሟбиቱΕֆሩ елурсажኣ еզумեм
Przede wszystkim w swojej ofercie możesz mieć gorzką czekoladę o zawartości minimum 70% kakao i bezcukrowe gumy do żucia. Zadbaj o to, by były kolorowe i zachęcające do zakupu. Pudrowe i kwaśne, przepyszne cukierki oferuje np. marka Sweetmania, której produkty znajdziesz w naszym sklepie. Słodycze ze sklepiku szkolnego nie muszą
Brody Dalle urodziła się 30 lat temu w Melbourne jako Bree Leslie Pucilowski. Z domu uciekła w wieku 16 lat, razem z liderem Rancid, Timem Armstrongiem. Burzliwe punkrockowe małżeństwo i tak przetrwało długo - aż do lipca 2003 roku, kiedy magazyn "Rolling Stone" opublikował zdjęcie Brody całującej się z frontmanem Queens Of The Stone Age, Joshem Homme. Jest z nim do dziś. Nowy rozdział rozpoczęła też w swojej artystycznej karierze - wraz z zespołem Spinnerette wydała w tym roku album, którym z pewnością narobi sporo hałasu. Na płycie i na scenie - szalona i pełna energii. Poza nią - dosyć nieśmiała. W rozmowie z serwisem zebrała się jednak na odwagę i opowiedziała o swojej nowej grupie, trudnym dzieciństwie i… polskim jedzeniu. Jesteś teraz w trakcie trasy koncertowej po Wielkiej Brytanii. Przez ostatnich kilka lat nie koncertowałaś zbyt dużo. Brakowało ci tego? BRODY DALLE: Raczej nie, nie przepadam za koncertami. Wolę pracować w studiu. Od czasu rozpadu The Distillers w twoim życiu wiele się zmieniło. Czy znalazło to swoje odbicie w muzyce? W pewnym sensie tak. Na pewno te wydarzenia sprawiły, że mam o czym pisać w Spinnerette. Kilka lat temu brytyjski "Guardian" pisał o tobie: "ta dziewczyna to przede wszystkim mocne brzmienie i furia". Czy te słowa wciąż są aktualne? Ciężko mi powiedzieć. Nie potrafię siebie obiektywnie ocenić, musiałby to zrobić ktoś inny. Wiem na pewno, że kiedy wychodzę na scenę, wciąż mam w sobie ten sam ogień. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Niektóre rockowe wokalistki przyznają, że macierzyństwo działa na nie uspokajająco. Mnie to nie dotyczy [śmiech]. Bardzo nerwowo reagujesz na opinie, że twoi życiowi partnerzy mają wpływ na twoją muzykę. Nie posunąłbym się tak daleko, żeby porównywać okładki debiutanckich krążków Spinnerette i Queens Of The Stone Age, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nad całą płytą unosi się duch "Songs For The Deaf". Pytasz, czy mój mąż napisał moje piosenki? Wiem, że tego nie zrobił. Prawda wygląda tak, że na tej płycie prawie w ogóle nie grałam na gitarze. Większość partii tego instrumentu zarejestrował Alain Johannes, który ma bardzo podobny styl gry do Josha. Dotyczy to również pracy w studio. Wiesz, oni znają się od lat i wielokrotnie pracowali ze sobą, więc tych podobieństw na pewno jest więcej. Mogłam się spodziewać, że w jakimś stopniu będzie to przypominało Queens Of The Stone Age, ale na współpracę z Alainem zdecydowałam się dlatego, że dzięki niemu moje piosenki miały szansę stać się bardziej wysublimowane. W Distillers stawialiśmy przede wszystkim na prostotę i agresję, ale w przypadku Spinnerette zdecydowałam się na coś bardziej zróżnicowanego. Ja naprawdę lubię muzykę Queens Of The Stone Age, ale to nie oznacza, że chcę brzmieć jak oni. "Spinnerette" to dopiero debiut i na kolejnej płycie chcę nagrać jeszcze inną muzykę. Wspomniałaś o tym, że już nie grasz tak dużo na gitarze. Jak się z tym czujesz? To zależy - czasami dobrze, a czasami bardzo mi tego instrumentu brakuje, zwłaszcza na scenie. Czuję się wtedy w pewnym sensie naga. Ale możesz się bardziej skoncentrować na śpiewaniu. Czy przed sesją nagraniową Spinnerette brałaś jakieś lekcje? Nie, nigdy w życiu nie brałam lekcji śpiewu. Zaczęłam śpiewać w wieku 13 lat, ale muzyka Distillers wymagała trochę innego podejścia. Dodatkowo, duża liczba koncertów jakie graliśmy sprawiła, że zawsze miałam jakieś problemy ze swoim głosem. Wszystkie płyty Distillers były nagrywane zaraz po powrocie z trasy. Przed sesją nagraniową Spinnerette miałam długie wakacje, które trwały prawie trzy lata. Teraz znowu koncertuję i już na tym etapie mogę ci powiedzieć, że głos ewidentnie mi się spier*** [śmiech]. Na żywo Spinnerette brzmi przez to dużo ostrzej. Dlaczego na pierwszy utwór Spinnerette musieliśmy czekać prawie dwa lata? W tym czasie zmarł mój ojciec, Alain stracił żonę, zdecydowałam się też zakończyć współpracę z wytwórnią i rozpoczęłam poszukiwania nowej. Potrzebowałam nowego menedżera. Do tego doszły moje obowiązki względem mojej córki i męża. Oprócz tych "życiowych" spraw, spędziliśmy też mnóstwo czasu robiąc mastering płyty, który przeciągał się niemiłosiernie, bo cały czas dodawaliśmy kolejne kawałki. Tak się dzieje, jak zbyt długo zwlekasz z nagrywaniem płyty. Skoro wspomniałaś o rozstaniu z wytwórnią Sire, chciałbym się dowiedzieć dlaczego postanowiłaś rozpocząć współpracę z niezależnym labelem. Sprawa jest prosta - Sire nie spodobała się moja płyta. Stwierdzili, że ta muzyka za bardzo różni się od tego, co grali Distillers. Jednocześnie były też naciski, żebym poszła bardziej w stronę popu. Wydaje mi się, że nad tym wszystkim zaważył również aspekt ekonomiczny - nie mieli wystarczającą ilość pieniędzy, żeby zorganizować promocję albumu. Nie wiedzieli co ze mną zrobić. Wielkie wytwórnie nie potrafią się dostosować do wymogów rynku, który przez ostatnich kilka lat drastycznie się zmienił. Pracownicy tych wytwórni to idioci. Cały czas robią rzeczy, które nie mają już znaczenia. Nie chcę być z tym kojarzona. To dlatego EP-ka "Ghetto Love" ukazała się tylko w formie cyfrowej? W tym przypadku zaważył fakt, że chcieliśmy wydać ten materiał możliwie jak najszybciej. Postanowiliśmy rozpocząć współpracę z firmą Topspin Media, która specjalizuje się w sprzedaży muzyki w formie plików. Pobierają za to jakiś procent od sprzedaży, a ty możesz rozprowadzać materiał za pośrednictwem swojej strony internetowej. Nie zdecydowaliście się na wydanie od razu pełnej płyty. Czy dlatego, że chciałaś sprawdzić, jak ludzie zareagują na Spinnerette? Nie, nie traktowałam tego w ten sposób. Chodziło raczej o to, żeby fani dostali w końcu coś od nas. Część na pewno miała już dość czekania na nasz debiut. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że Spinnerette to tak naprawdę tylko ty i muzycy, którzy Ci pomagają… Chodziło mi o skład koncertowy. Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z ostatnim wcieleniem Distillers. Zwalnianie ludzi i szukanie nowych na zastępstwo to naprawdę trudna sprawa. Teraz, kiedy jestem już trochę starsza, staram się unikać takich stresujących sytuacji. Czy to dlatego zdecydowałaś się kontynuować współpracę z Tonym, który grał też w Distillers? Nie, Tony był dla mnie bardzo naturalnym wyborem. To świetny gitarzysta i jeszcze lepszy przyjaciel. Choć prawdę powiedziawszy pierwszym muzykiem, z którym zaczęłam grać był Alain. To on ściągnął do Spinnerette Jacka Ironsa. Co ciekawe, pierwszym perkusistą miał być Jon Theodore z The Mars Volta, ale niestety nic z tego nie wyszło. Spinnerette według ciebie to dość karkołomne zestawienie niebezpieczeństwa i słodyczy. Nie bałaś się, że starsi fani Distillers znajdą w twoim nowym zespole tylko lukier? Jeżeli tak, to jest to tylko i wyłącznie ich problem. Na to już nic nie poradzę. Gdyby nie to, że spotkałam Alaina, Spinnerette pewnie byłoby w jakimś stopniu rozwinięciem formuły Distillers. Teraz to jest wypadkowa naszych gustów muzycznych. Nie będę ukrywała, że on miał na mnie ogromny wpływ. Utwór "Sex Bomb" zadedykowałaś Wandzie Jackson. Co zafascynowało cię w jej historii? Ten kawałek nie został napisany specjalnie z myślą o niej. Zadedykowałam "Sex Bomb" Wandzie podczas jednego z koncertów. Kocham jej piosenki i głos, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych w historii muzyki popularnej. Problem polega na tym, że Wanda nie zdobyła należnego jej szacunku. Większość moich fanów do tej pory nie pojęcia kim była. Jeżeli uda mi się sprawić, że przynajmniej kilka osób zainteresuje się jej twórczością, to będzie to sukces. Przyznałaś, że teksty do nowych piosenek to w pewnym sensie osobiste egzorcyzmy, przy pomocy których próbujesz zmierzyć się ze swoimi problemami. Tak. W swoim życiu doświadczyłam wielu złych rzeczy. Mój biologiczny ojciec molestował mnie seksualnie jak byłam dzieckiem, a w wieku 15 lat miałam niezbyt miłe przygody z wymiarem sprawiedliwości. Wychowywała mnie matka, która nie miała pieniędzy i cały czas kombinowałyśmy, żeby związać koniec z końcem. Po kilku latach jako formę rekompensaty za to wszystko dostałam nawet specjalną zapomogę od rządu. Życie zawsze dostarczało mi tematów, o których mogłam potem pisać. Wiem, że nigdy nie uda mi się w ten sposób poradzić z wieloma sprawami, ale to i tak najlepszy możliwy sposób, by pozbyć się niektórych problemów. To wszystko sprawiło, że mogę lepiej wychowywać swoją córkę. Wiem, co powinnam jej zapewnić, a przed czym ją bronić. Dużo młodych dziewczyn traktuje cię jako swego rodzaju ikonę stylu. Kawałek Spinnerette znalazł się nawet na ścieżce dźwiękowej do pokazu mody Marka Jacobsa. Tak, to naprawdę mi schlebia. Wolałabym jednak, żeby ludzie kierowali się w życiu własnym rozumem, nie zapatrywali na innych. Jeżeli już muszą wzorować się na kimś, to powinni raczej zwracać uwagę na dobre cechy charakteru tej osoby. Na pewno czujesz teraz większą odpowiedzialność za to, co mówisz. Tak. I nie podoba mi się to, bo jestem artystką. Często muszę tłumaczyć ludziom co miałam na myśli, a tymczasem każdemu zdarza się czasami powiedzieć coś głupiego czy niekoniecznie poprawnego politycznie. Jestem dziewczyną, która wychowała się na punk rocku, a jak wiesz muzycy często pieprzą głupoty [śmiech]. Dalej uważasz, że największym punkrockowcem jest teraz Brüno? [śmiech] Pewnie, nie mogę się doczekać kiedy zobaczę ten film. To w międzyczasie możesz mi opowiedzieć o tym tajemniczym projekcie Josha, w którym bierze też udział John Paul Jones. [śmiech] Nie mogę. Już i tak za dużo o tym mówiłam. Jestem pewna, że jak coś więcej wypaplam, to Josh urwie mi głowę. Na pewno możesz sobie wyobrazić co z tego wyjdzie. Przyjedziesz ze Spinnerette do Polski? Bardzo bym chciała. Mój ojczym był Polakiem, więc od małego towarzyszyła mi polska kultura i jedzenie. W takim razie zapraszam i dziękuję za rozmowę.
\nw tym roku pewna wytwórnia słodyczy
Chociaż termin „organiczny“ nie kojarzy się z łatwością z rynkiem słodyczy, wygląda na to, że europejskie marki coraz chętniej w takich wariantach się rozsmakowują – badania Mintel pokazują, że Europa jest odpowiedzialna za 63% nowych słodyczy organicznych wprowadzonych na świecie w roku 2015. Obecnie Europa dominuje w
News Australijska raperka Iggy Azalea zaskoczyła słuchaczy ogłoszeniem, że podpisała kontrakt z Island Records w USA. Raperka jednak nadal związana będzie z brytyjskim labelem Mercury Records. Obie wytwórnie są częścią Island Def Jam Music Group. Teledysk do pierwszego singla Iggy „Work” zgarnął już 6 mln odsłon na youtube. Jej debiutancki album „The New Classic” pojawi się w sklepach jeszcze w tym roku. Iggy stwierdziła, że dołączenie do nowej wytwórni nie wpłynie na jej relacje z Gang Hustle i nadal będzie współpracować z TI, który pojawi się na jej albumie. Iggy Azalea – Work Popularne
Na horyzoncie widać jednak kolejne zawirowania, do których firmy muszą się przygotować - podsumowują analitycy Banku Pekao S.A. w najnowszym raporcie sektorowym „Produkcja i dystrybucja słodyczy. Słodko-gorzkie perspektywy branży”. Sektor produkcji słodyczy, definiowany jako produkcja wyrobów ciastkarskich oraz wyrobów
W tym roku wiosna szła do nas przez 100 zim i 50 jesieni. Mijała deszczowe doliny i góry śniegowe. Ale w końcu do nas dotarła! I to w jakim stylu… Do Wrocławia ta najbardziej wyczekiwana pora roku wkroczyła prawdziwie rozbujanym, muzycznym krokiem. 19. kwietnia Wytwórnia Filmów Fabularnych została oblężona. Zaatakowana przez tłumy spragnionych dobrej zabawy partyzantów, czekających na dobrą „bibę” i domagających się prostych dźwięków. I dostali, co chcieli; „ prezentuje” zbombardował nas gradem pozytywnych niespodzianek, w ramach powracającego cyklu koncertów z okazji (prawie) Pierwszego Dnia Wiosny. Zaczęło się delikatnie i tuptająco. Tak właśnie – bo tuptała widownia, i tuptał Bethel, który jako pierwszy zagrzał parkiet sceny wytwórnianej. Zagrali wszystkie znane kawałki, za które wrocławska publiczność ich wielbi, czyli Muzyka serc, Zabrali mi skrzydła czy Skafander. Grzesiek „Wlazi” Wlaźlak i Piotrek Zarówny tradycyjnie już kokietowali nastolatki swoim tańcem, po raz kolejny udowadniając, że urodzone z nich zwierzęta sceniczne. Kapela zaczęła dosyć duchowo, można by nawet powiedzieć „jęcząco”, ale potem było już tylko lepiej. Szybkie, rytmiczne utwory ska to jest właśnie to, co wynosi ich na wrocławskiej scenie coraz wyżej. Byle tylko nie potknęli się na eksperymentach ze zbyt spirytualistycznym dubem, a czeka ich iście trójkolorowa przyszłość. Gdy publiczność już poskakała, pośpiewała i napatrzyła się do woli, przyszedł czas na nieco spokojniejsze klimaty. Powiedziałabym wręcz… usypiające. Oto „objawienie” TV4, zwycięzcy programu „Nowa Generacja” – wrocławska kapela Lov. Cóż, mnie ten zespół zdecydowanie nie przypadł do gustu. Może sprawił to wokalista Andrzej Strzemżalski? Głos miał rzeczywiście ciekawy, i jak się postarał, to nawet zmysłową chrypkę zdołał wykrzesać. Szkoda tylko, że na scenie starał się wyglądać jak idol gimnazjalistek, Joe Jonas (nawet zginał się na ten sam bok…). Gdyby jednak zamknąć oczy, można by zasłuchać się w melodyjnym Wiem, który słusznie wywalczył im rywalizację do bursztynowego słowika w konkursie Sopot Festival 2009. Utwór jest melodyjny i dźwięczny, jak urocze, zaplanowane komercyjne dziecko Myslovitz, Wilków i Edyty Bartosiewicz. Podobnie Zakładnicy samotności – te wpływy są tak oczywiste, że aż denerwujące. Gdyby nie energiczny (naprawdę!) i już bardziej śmiały rock w utworze O t o n i e a, chyba bym usnęła na stojąco. Lov polecam jak najbardziej, ale w domowym zaciszu i przy kubeczku kakao, słuchane niezbyt głośno. Ale, błagam, nie dawajcie ich znowu na koncert z okazji pierwszego dnia wiosny…! Po tym lekko usypiającym występie miała przyjść kolej na mieszankę reggae, hip-hopu i dancehall, czyli Natural Dread Killaz. Publiczność podskakiwała z niecierpliwości, atmosfera stawała się gorętsza, a gdy na scenie pojawił się w końcu ubóstwiany Mesajah, w tan poszły biodra, a w ryk głosy. NDK zagrali jak zawsze – energicznie, wibrująco i radośnie. Nie zabrakło zapewnień o trwających pracach nad nową płytą, nawet usłyszeliśmy kawałek, który ma się na niej ukazać. Pozytywne zaskoczenie – wrocławscy nawijacze zaczęli coś kombinować z tanecznym latino! Słuchacze bawili się szampańsko, Yanaz szalał na scenie, Mesajah czarował uśmiechem, a paXon przekazywał rastamańskie przesłania. Kto na koncercie NDK jeszcze nigdy nie był, niech zapłonie rumieńcem wstydu i śpiesznie na taki pobieży, bo tam fajna „biba” zawsze jest. I tak połowa koncertu za nami. Teraz przyszedł czas na bardziej „zamiastowe” gwiazdy, takie jak Afromental. Ich muzyka ma wielu fanów, ale nie brakuje też zatwardziałych tradycjonalistów, którzy za twórczością żwawych chłopców z Warszawy nie przepadają. Ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Bo jak można się nie zakochać, widząc Wozz’a i Tomsona, wbiegających na scenę, przy akompaniamencie gitarki Barona i klawiszach Śniadego? Trudno tak zrelacjonować ich koncert w kilku zdaniach – tyle tam było szaleństwa, tyle rytmu i tyle melodyjnego rapu… Oczy z trudem nadążały za biegającym na całej scenie Wozz’em, a uszy eksplodowały od wpychających się tam dźwięków. Każde miejsce, na którym występuje Afromental, zamienia się w energetyczną bombę światła, muzyki i charyzmatycznego wokalu. Mają te swoje perełki koncertowe, by wymienić chociażby symboliczny pojedynek publiczności i zespołu pt. „zróbcie hałaaas!” Rozochocona widownia ochoczo podjęła wyzwanie, a i sama kapela nie próżnowała. Z niejaką melancholią muszę stwierdzić, że koncert nie miał żadnych słabych punktów. Szkoda tylko, że Pray 4 love nie było… Ale wszystkie pozostałe utwory zagrali tak, że nawet najbardziej konserwatywny fan rock’n’rolla bawiłby się jak na Przystanku Woodstock. O ile ich poprzednicy, NDK, co chwila sprawiali wrażenie, że są tu niejako z łaski i że może im się trochę nie chce, to Afromental dał z siebie 200 % normy. Słuchać ich muzyki z płyt to jedno, ale zobaczyć ich na żywo – to jest dopiero show! Stanowczo więcej takich koncertów, poproszę. I tak oto dotarliśmy do końca. Czy może raczej – wspaniałego początku końca, a może to był dopiero koniec początku? Przestałam się nad tym zastanawiać z chwilą, gdy na deski sceny WFF wkroczył Happysad. Muzyka dla każdego człowieka w każdym wieku. Regresywny rock z tekstami nie do podrobienia, z charakterystycznym wokalem i unikalnymi solówkami gitarowymi. Grali długo i wyśmienicie… Było trochę utworów z ich najnowszego krążka Mów mi dobrze, ale usłyszeliśmy też parę kawałków znanych chyba każdemu miłośnikowi ich twórczości - Zanim pójdę, Piękna czy Hymn 78. Ale czy warto wydać kasę i przejść się na ich koncert, zamiast spokojnie usiąść w domu i wysłuchać piosenek w lepszej jakości, bez krzyków widowni i poszturchiwania „pogowiczów”? Absolutnie, zdecydowanie, jak najbardziej… tak! Choćby po to, żeby zobaczyć przesłodkiego Kubę Kawalca, jak stoi niby taki nieśmiały ze swoją gitarką. Chociaż dlatego, żeby pośpiewać znane na pamięć teksty ich utworów, wespół z setkami innych szalonych fanów. A już najpewniej po to, by usłyszeć Undone, nie nagrane oficjalnie na żadnej ich płycie. Można tak stać i słuchać, i słuchać, i oglądać… …Aż nadeszła wiosna! Romantycznie i idealistycznie opowiadam się za wersją, że to właśnie ta cała pozytywna energia, jaka płynęła z Wytwórni Filmów Fabularnych, sprawiła, że długo oczekiwana przez wszystkich pora roku wreszcie do nas przyszła. Jak na pierwszy od kilku lat koncert z cyklu Pierwszego Dnia…, „ prezentuje” spisał się bardzo dobrze. Organizacyjnie było bez zarzutu, wrocławska kulturalna publiczność nie straciła honoru, a jestem pewna, że wielu nie-wrocławian będzie rozpowiadać w swoich miastach o chwalebnej tradycji, jaka powróciła do stolicy Dolnego Śląska. Zachęcałabym też, by na przyszłe lata organizatorzy nie bali się o frekwencję i odważyli się zapraszać zespoły, których nazwy pisze się naprawdę dużą czcionką. Jest czego wyczekiwać. Bo nie ma lepszego sposobu na świętowanie nadejścia wiosny, jak z muzyką w sercu. (tekst opublikowany w marcu 2010)
Bombonierka jest jednym z kilkunastu znajdujących się w Muzeum Warszawy eksponatów związanych z firmą Franciszek Fuchs i Synowie. Ta najstarsza warszawska wytwórnia słodyczy założona
Katarzyna Rapczyńska-Lubieńska, Wirtualna Polska: Fabryka czekolady przywodzi na myśl miejsce magiczne, może nawet takie z powieści Roalda Dahla "Karol i fabryka czekolady". Z czym Panu kojarzy się to miejsce? Kazimierz Talarek: Coś w tym jest, że fabryka, w której produkuje się czekoladę, przypomina trochę bajkowy świat. Niejednokrotnie, gdy miałem okazję oprowadzać wycieczki po fabryce Wedla, spotkałem się z takim stwierdzeniem. Pewnego razu jeden ze zwiedzających wyznał, że od lat mieszka w bloku naprzeciwko i często czuje ten charakterystyczny zapach czekolady. Zawsze marzył o tym, by znaleźć się w środku i na własne oczy zobaczyć, jak wygląda produkcja słodyczy. Mnie osobiście to miejsce kojarzy się z dzieciństwem. Gdy mieszkałem z rodzicami, często odwiedzali nas krewni z warszawskiej Pragi. Pamiętam, że zawsze przywozili ze sobą mnóstwo smakołyków, kakao, które mama podawała potem na śniadanie, a także cukierki, które wisiały u nas na choince. W Wigilię, ja i mój brat nie mogliśmy doczekać się, kiedy wreszcie je pozrywamy i zjemy! To były ciężkie czasy, nie można było kupić wszystkiego, jak dziś. Dlatego okres świąt zawsze sprawiał nam radość. Zaczął Pan pracować w Wedlu w wieku 19 lat i przez pół wieku na pewno był Pan świadkiem wielu przemian zachodzących w firmie. Jak wyglądała Pana ścieżka zawodowa? Wszystko zaczęło się w 1969 r. Jak każdy młody człowiek, szukałem pracy i miałem to szczęście, że trafiłem akurat do Wedla (wówczas firma nosiła nazwę 22 lipca, dawniej E. Wedel). Początkowo były to praktyki biurowe, ale szybko zrozumiałem, że moje miejsce jest na produkcji. Zacząłem od podstaw, uczyłem się technik takich jak konszowanie i temperowanie, aż tu nagle po 3 miesiącach pracy powołano mnie do wojska. Kiedy odbyłem służbę, podjąłem kolejne kursy związane z produkcją wyrobów takich jak Mieszanka Wedlowska, Torcik Wedlowski, Ptasie Mleczko®, a także czekolady twarde i nadziewane. Gdy w 1973 r. zostały zakupione nowe urządzenia, byłem przy uruchamianiu ich na rzecz produkcji czekolady z pełnymi orzechami na nowo zakupionym agregacie. Pracowałem też przy produkcji batoników ówczesnych batoników, które nosiły nazwy imion technologów, którzy je stworzyli. W ten oto sposób powstały: Malwinka, Józefinka, Stefanka, Alinka czy Czaruś. W 1987 r. pomagałem Renecie i Basi, czyli naszym technolożkom, przy wdrażaniu receptury Pawełka, który wówczas wchodził na rynek. Rok później zostałem tzw. mistrzem, a potem Kierownikiem Strefy Produkcyjnej, zarządzałem wtedy grupą ok. 70 osób. Ponieważ firma się rozwijała, zmieniały się też nazwy stanowisk. W 2006 r. zostałem Liderem Zespołu Produkcyjnego, a dodatkowo 4 lata później planistą produkcji na linii pianek Ptasie Mleczko®. Praca przy produkcji wyrobów cukierniczych to wielka odpowiedzialność, ale i przyjemność. Czy czekolada to Pana ulubiony smakołyk? Ja generalnie jestem łasuchem. Zawsze chętnie spróbuję każdego wedlowskiego wyrobu. Nawet teraz, na emeryturze, patrzę, co nowego pojawiło się na półkach sklepowych. Niezwykle pozytywnym odkryciem okazała się dla mnie Czekolada Mocno Mleczna , która jest super! Z kolei smak czekolady Mocno Gorzkiej 80 proc. kojarzy mi się z początkami mojej pracy. Uwielbiam także Ptasie Mleczko® – to taki rarytas, że wystarczy zjeść kostkę, a po chwili znika całe pudełko. A z Mieszanki Wedlowskiej najbardziej lubię Pierrota i Bajecznego. W 1926 r. włoski plakacista Leonetto Cappiello stworzył na zlecenie Jana Wedla kultową dziś grafikę przedstawiającą Chłopca na Zebrze. Co Pan sądzi o tej reklamie? Od 50 lat mieszkam w Warszawie i Chłopiec na Zebrze zawsze widniał na budynku dawnej fabryki Jana Wedla przy ul. Szpitalnej. Uważam, że ten symbol to największa wizytówka firmy i jej wyróżnik. Jak wiadomo, Jan Wedel słynął z innowacyjności. Sądzę, że niewielu jest dziś biznesmenów, którzy mają tak otwarty umysł, którzy stawiają na ludzi i nie boją się trudności. Firma poradziła sobie nawet w czasach kryzysu, gdy w latach 80. nie było dostępu do ziarna kakaowca. Zawsze kierowałem się zasadą trzech P – "Praca, Pasja i Pokora" Kazimierz Talarek Ptasie Mleczko® to ulubiona przekąska Polaków. Proszę powiedzieć, co sprawia, że te czekoladowe kostki są tak pyszne? Niestety receptura to pilnie strzeżona tajemnica, ale warto zwrócić uwagę na historię powstania kultowych pianek. W 1936 r. Jan Wedel zlecił swojemu maestro, aby stworzył coś, co chwyci za serce każdego. Kiedy spróbował nowego smakołyku, spytał współpracowników: "Czego potrzeba do szczęścia człowiekowi, który już wszystko posiada?". Wtedy ktoś odpowiedział: "Tylko ptasiego mleka". Tak powstała pyszna pianka, a wraz z nią nazwa, którą znamy do dziś. Na uwagę zasługuje również grafika, np. ta z motywem siedzącego na gałęzi kolorowego ptaka, a także gwiezdna droga mleczna. Jak Pan ocenia zmieniające się trendy w opakowaniach? Wedlowskie wyroby to nie tylko czekolada, ale przede wszystkim cała koncepcja wizualna. Dawniej opakowania niektórych produktów zdobione były laką sprowadzaną prosto z Chin. Z kolei opakowanie szaty graficznej czekolady Jedyna, powstałej w 1936 r. zostało zaprojektowane przez Zofię Stryjeńską, jedną z najbardziej znanych malarek dwudziestolecia międzywojennego. Po wojnie, grafikę opakowania, które znamy dziś, stworzył Karol Śliwka. Jeżeli chodzi o Ptasie Mleczko®, rysunek siedzącego na gałęzi kolorowego ptaka, został zaprojektowany przez artystę J. Hołuba. To pokazuje, że od zawsze stawia nie tylko na wrażenia smakowe, ale i estetyczne. Kolibry, flamingi, sowy, papugi – to tylko przykładowe gatunki ptaków, których wzory zdobią nowe opakowania niebiańsko lekkich pianek. Czy takich "smaczków" jest więcej? Zbliżają się święta. Wśród licznych propozycji wyrobów doczekaliśmy się wielu smaków kojarzących się z Bożym Narodzeniem. Osobiście stawia Pan na klasyczną mocno-gorzką czy chętnie sięga również np. po Czekoladę białą karmelową z solonymi orzeszkami? Ja generalnie jestem łasuchem. Zawsze chętnie spróbuję każdego wedlowskiego wyrobu. Kazimierz Talarek Mnie osobiście smakuje wszystko, ale wiadomo, że każdy ma swój gust. A ponieważ trzeba iść z duchem czasu, stara się zaspokoić różne potrzeby. Jednemu będzie smakowała czekolada gorzka, drugiemu mleczna, jeszcze innemu Czekolada mleczna z bakaliami i żurawiną. Wielką sztuką jest natomiast tak dobrać nadzienie, aby pasowało do całości. Dlatego produkty poddawane są badaniom sensorycznym. Jeżeli w nutce smakowej jeszcze czegoś brakuje, szukamy dalej. Dziś mamy mnóstwo nowości, które podobają się ludziom. Dzieci, które szczególnie czekają na Gwiazdkę, również mają sporo uciechy. Świąteczną paczkę przyjaciół stanowią Renifer, Mikołaj, oraz Bałwanek. Dzięki wedlowskim wyrobom mogą na chwilę przenieść się do świata bajkowych postaci, prawda? Święta to magiczny czas, zwłaszcza dla dzieci, które najbardziej cieszą się z prezentów. Jan Wedel nigdy nie zapominał o dzieciach. Starał się tworzyć czekoladowe wyroby inspirowane zabawą – czy to samolotami, czy też postaciami z bajek. Dziś wedle tej tradycji mamy np. świąteczną paczkę przyjaciół, którą niezmienne stanowią Renifer, Mikołaj oraz Bałwanek. Jest też Kalendarz Adwentowy, który umila czas oczekiwania na Boże Narodzenie, a także Torcik Wedlowski z gwiazdkami i otwartym okienkiem oraz Mieszanka Wedlowska w opakowaniu w kształcie bombki. Pięknie wygląda również świąteczna edycja pianek Ptasie Mleczko®, o waniliowo-cynamonowym smaku, z wzorkami reniferów. Jeśli wolimy bardziej poręczne opakowanie, możemy sięgnąć po Ptasie Mleczko® w wersji mini. Te kwadratowe kostki to kolejny strzał w dziesiątkę! Fabryka Wedla to rzeczywiście miejsce niezwykłe. Spędził Pan tam kawał życia. Co było najważniejsze w tej pracy? Zawsze kierowałem się zasadą trzech P – "Praca, Pasja i Pokora". Do tego dodawałem jeszcze literę "S", czyli Szacunek do ludzi. To moje zawodowe credo, dzięki któremu jestem tu, gdzie jestem. Za czym najbardziej będzie Pan tęsknił? Najbardziej będzie brakować mi ludzi. Zwłaszcza rozmów z nimi. Oczywiście wciąż mamy kontakt, ale obecny system pracy zdalnej nieco to utrudnia. Oprócz tego będę tęsknił za cudownym zapachem czekolady i możliwością próbowania smakołyków na miejscu. Mogę kupić wszystko w sklepie, ale kosztowanie czekolady prosto z linii produkcyjnej było czymś w rodzaju próbowania świeżego chleba. Jeszcze gorącego, wyjętego prosto z pieca. Pomimo przejścia na emeryturę z radością będę obserwował dalszy rozwój Wedla. Jestem dumny z tego, że mogłem pracować w tak wspaniałej firmie, ze 170-letnią tradycją.
5. Pewna wytwórnia słodyczy produkuje 80 ton słodyczy dziennie. a) Wytwórnia produkuje każdego dnia 16 ton krówek. Jaki pro cent masy wytwarzanych dziennie słodyczy stanowią krówki? Odpowiedz: b) Zelki stanowią 30% masy produkowanych dziennie słodyczy. lle ton želków wytwarza się co dzień w tej wytwórni? Odpowiedź:
Facebook Twitter Google + Na co świat wydaje aż 180 miliardów dolarów rocznie? Odpowiedź na to pytanie niejednego zaskoczy. Dokładnie tyle w 2017 roku wyniosły globalne wydatki na słodycze. Na rynku słodyczy można cały czas obserwować stabilny wzrost sprzedaży. Jest to zasługa rynków Azji, Europy Zachodniej oraz Stanów Zjednoczonych. Jak na tym tle wygląda nasz rodzimy rynek słodyczy? Eksport polskich słodyczy Co ciekawe, na eksport trafia aż 1/3 naszej produkcji. Jednak polski rynek słodyczy rozwija się także za sprawą uwolnienia cen cukru. Nie da się ukryć, że ogromny wpływ na konsumpcję słodyczy w naszym kraju ma program 500+. Sytuacja materialna wielu polskich rodzin znacząco się poprawiła. W związku z tym większą część budżetu mogły one przeznaczyć właśnie na różnego rodzaju słodkości. Na światowym rynku słodyczy dominują pewne trendy, które wraz upływem czasu zyskają popularność również w Polsce. Na sposób produkcji słodyczy oraz ich rodzaje wpłyną z pewnością nowe diety, nacisk kładziony na zdrowe odżywianie i prowadzenie zdrowego stylu życia czy powrót do tradycyjnych metod produkcji. Miłośnicy słodkości na pewno mogą spodziewać się zupełnie nowych smaków oraz tzw. limitowanych edycji. Bardzo widocznym trendem jest wzrost konsumpcji słodyczy z półki luksusowej. Już teraz coraz chętniej sięgamy po doskonałej jakości słodycze, najlepszych światowych producentów np. z Belgii czy Niemiec. Ponad ilość doceniamy niepowtarzalny smak, najlepsze składniki i wykorzystywane od wieków tradycyjne receptury Ile wart jest polski rynek słodyczy? Obecnie nasz rynek słodyczy jest wart 3,2 miliardów dolarów. Jego siłą jest eksport. Eksportujemy słodycze głównie do Wielkiej Brytanii oraz do Niemiec. Nie bez znaczenia jest spora reprezentacja Polaków w tych właśnie krajach. Polski rynek słodyczy wyróżnia się sporym potencjałem rozwojowym. Polacy wciąż jeszcze konsumują trzy razy mniej słodyczy, niż np. Niemcy. Charakterystyczna dla naszego rodzimego rynku słodyczy jest ogromna konkurencja wewnętrzna. Stąd liczne promocje i nieustanne próby pozyskania nowych klientów. Spójrzmy na reklamy w telewizji. Ogromna część z nich poświęcona jest właśnie słodkościom. Coraz większy udział w rynku zaczynają mieć produkty popularne ze względu na rozmaite diety oraz uwzględniające pewne problemy zdrowotne. Pojawiają się coraz liczniej słodycze dla alergików, cukrzyków oraz osób z nietolerancjami pokarmowymi. To bardo dobry kierunek, bo Polacy zaczynają dostrzegać potrzebę dbania o siebie i własne zdrowie. Ogromną popularnością cieszą się, więc słodycze z niską zawartością cukru czy bez alergenów. Przewiduje się też ogromny wzrost sprzedaży produktów typu light. Polski klient staje się coraz bardziej uważny i świadomy. Dokonują się poważne przemiany w naszych preferencjach żywieniowych. Coraz większą uwagę zaczynamy zwracać na obecność naturalnych składników i zdrowych dodatków, również w słodyczach. Podążamy z pewnością za światowymi trendami. Polacy są także coraz bardziej wybredni, jeśli chodzi o smaki oraz rodzaje opakowań. Producenci słodyczy chcąc utrzymać się na rynku, muszą dążyć do zaspokojenia potrzeb swoich potencjalnych klientów.
Zarząd BIOMED-LUBLIN Wytwórnia Surowic i Szczepionek Spółka w 2023 roku nie będzie publikowała raportu kwartalnego za IV kwartał 2022 r. oraz II kwartał 2023 r. Wystarczy otworzyć
Sprawdź niskie ceny i kup Play-Doh Wytwórnia słodyczy HASBRO w księgarni internetowej tantis.pl ⭐ Szybka wysyłka!
Co roku Polacy obiecują sobie rzucić różnego rodzaju używki. Według najnowszego sondażu, w tym roku głównie postawią na ograniczenie lub całkowite porzucenie słodyczy, alkoholu, papierosów i napojów energetycznych. Na końcu zestawienia znalazła się marihuana. Poprzedzają ją narkotyki twarde, chemsex, hazard i kawa. Do tego niespełna co czwarty ankietowany twierdzi, że rok
\n w tym roku pewna wytwórnia słodyczy
W tym roku wiosna szła do nas przez 100 zim i 50 jesieni. Mijała deszczowe doliny i góry śniegowe. Ale w końcu do nas dotarła! I to w jakim stylu… Do Wrocławia ta najbardziej wyczekiwana pora roku wkroczyła prawdziwie rozbujanym, muzycznym krokiem.
W ciągu roku pewna cena wzrosła trzykrotnie po 10%. Jaka była cena na początku, jeżeli teraz jest równa 53,24 zł? Zadanie 34 Rozwiązanie W banku złożono kwotę 2000 złotych na jeden rok. Po roku oszczędności wyniosły 2120 zł. Jakie było roczne oprocentowanie lokaty? Zadanie 35 Rozwiązanie W 24 g wody rozpuszczono 6 g cukru.
Manufaktura słodyczy to miejsce warsztatów, gdzie można wykonać własnego lizaka i zakupić słodycze oparte na bazie naturalnych barwników i aromatów, najlepsza alternatywa dla tradycyjnych słodyczy. Manufaktura prowadzi codziennie warsztaty dla szkół i przedszkoli w 6 wariantach w umówionych wcześniej godzinach.
Mnet potwierdziło nadchodzącą premierę survivalowego programu „ I-LAND2 ”. W pierwszym sezonie powstał znany boysband ENHYPEN, a w drugim zadebiutować ma nowy girlsband. Przy tworzeniu programu z Mnet współpracują wytwórnia Black Label oraz producent Teddy. Premiera „ I-LAND2 ” odbędzie się w kwietniu 2024 roku. Źródło
\n w tym roku pewna wytwórnia słodyczy
A) żelki stanowią 30% masy produkowanej dziennie słodyczy Ile ton Żelków wytwarza się na co dzień w tej wytwórni ? b) w wytwórni tej każdego dnia wytwarza się też trzy tony wafelków co stanowi 15% dziennej produkcji wszystkich ciastek ile ton ciastek produkuje dziennie ta wytwórnia ?
\n\n \n \nw tym roku pewna wytwórnia słodyczy
B.C.: Mamy ambitne plany na 2022 rok, zarówno, jeśli chodzi o kampanie marketingowe, jak i premiery nowych produktów. Uważnie analizujemy trendy w kategorii i oczekiwania Polaków dotyczące nowości. Dlatego prace związane z decyzją o nowym produkcie trwają przez cały rok. Zgodnie ze strategią ETi nasze nowowprowadzane produkty nie
UNuCb.